Hop, hop :)
Jeszcze przez trzy dni możecie wziąć udział w premierowym, misiurowym CANDY :)
Zapraszam :)
środa, 28 maja 2014
piątek, 23 maja 2014
już nie Iggy Pop i nie mlecze : ) hihihi
Kiedy ostatni raz leżałam na łące (a zdjęcia robiła Sonia JEJE ), otulały mnie mlecze a misiowe futro grzało przyjemnie :)
A potem byłam bardzo zajęta...
Minione trzy tygodnie były pracowite, były czasem wyzwań i mierzenia się ze swoimi słabościami.
Powoli wczoraj zaczyna się rozpływać jak mgła nad poranna łąką, zostawiając za sobą uczucie niedowierzania i wciąż nadzieję :) I ogromną wdzięczność wobec Ludzi- Wróżek- Czarodziei, których wsparcie było bezcenne.
W tym czasie intensywnym intelektualnie nie było momentu na spokojne chwile z gliną, nie było czasu na sprawdzanie, co w trawie piszczy. I gdy parę dni temu zobaczyłam pola makowe, moja tęsknota za wilgocią gliny i wałkiem, osiągnęła apogeum :)
Dzisiaj wstałam skoro świat i zrobiłam pierwszy, tej późnej wiosny, talerz łąkowy :)
Maki, chabry, trawy, tasznik- rozczulają, zachwycają swoim cudownym współbyciem i ulotnością.
Dzięki hojności przyrody następne parę tygodni oczekiwania aż będzie gotowy, będą podszyte dreszczem ekscytacji :)
A międzyczasie, gdy mnie było mniej, niż bym chciała, wydarzyły się dwie rzeczy : )
Po pierwsze - 4 maja - minął rok odkąd zaczęłam się z Wami dzielić na blogu, światem Misiury :)
A po drugie, dwa ptaszki sfrunęły z misiurowych domków i zażyczyły sobie, być moimi pierwszymi kolczykami :)
Postanowiłam Wam je podarować: ) W podziękowaniu za Waszą obecność, komentarze, dzielenie się swoim światem i jego wrażliwością, za to, że pare z Was nie pozwoliło mi zrezygnować z prowadzenia bloga jakiś czas temu : )
I choć CANDY zawsze przywołuje wspomnienie boskiego Iggy Popa i studenckich lat, to nie ma wyjścia- premierowe candy, bez Iggiego się zaczyna : )
Ta słoneczna para o poranku wyćwierkała, że nic o sobie nie powie, że Wy wiecie o niej dużo więcej niż ja :) No a skoro tak, to czekam-y na ptasi poemacik, wierszyk, fraszkę na ich temat :)
Zasady?
Do 31 maja czekam na Wasze komentarze (ptasi poemacik, wierszyk, fraszkę) pod tym postem- w dzień dziecka ogłoszę, po naradzie z w/w, kto był najbliżej prawdy i nas oczarował i otrzyma kolczyki : )
Dla chętnych, ale bez przymusu mały baner, który możecie umieścić na swoich blogach, może ktoś się skusi na konkurs, albo dowie- po raz pierwszy- o misio-świecie?:) Pozdrawiam Was słonecznie, ciut ciut- weekendowo :)
ps. to moje pierwsze candy, więc gdyby coś było niejasne, nieostre, albo powinno być ujęte inaczej- dajcie znać :) : )
A potem byłam bardzo zajęta...
Minione trzy tygodnie były pracowite, były czasem wyzwań i mierzenia się ze swoimi słabościami.
Powoli wczoraj zaczyna się rozpływać jak mgła nad poranna łąką, zostawiając za sobą uczucie niedowierzania i wciąż nadzieję :) I ogromną wdzięczność wobec Ludzi- Wróżek- Czarodziei, których wsparcie było bezcenne.
W tym czasie intensywnym intelektualnie nie było momentu na spokojne chwile z gliną, nie było czasu na sprawdzanie, co w trawie piszczy. I gdy parę dni temu zobaczyłam pola makowe, moja tęsknota za wilgocią gliny i wałkiem, osiągnęła apogeum :)
Dzisiaj wstałam skoro świat i zrobiłam pierwszy, tej późnej wiosny, talerz łąkowy :)
Maki, chabry, trawy, tasznik- rozczulają, zachwycają swoim cudownym współbyciem i ulotnością.
Dzięki hojności przyrody następne parę tygodni oczekiwania aż będzie gotowy, będą podszyte dreszczem ekscytacji :)
A międzyczasie, gdy mnie było mniej, niż bym chciała, wydarzyły się dwie rzeczy : )
Po pierwsze - 4 maja - minął rok odkąd zaczęłam się z Wami dzielić na blogu, światem Misiury :)
A po drugie, dwa ptaszki sfrunęły z misiurowych domków i zażyczyły sobie, być moimi pierwszymi kolczykami :)
Postanowiłam Wam je podarować: ) W podziękowaniu za Waszą obecność, komentarze, dzielenie się swoim światem i jego wrażliwością, za to, że pare z Was nie pozwoliło mi zrezygnować z prowadzenia bloga jakiś czas temu : )
I choć CANDY zawsze przywołuje wspomnienie boskiego Iggy Popa i studenckich lat, to nie ma wyjścia- premierowe candy, bez Iggiego się zaczyna : )
Ta słoneczna para o poranku wyćwierkała, że nic o sobie nie powie, że Wy wiecie o niej dużo więcej niż ja :) No a skoro tak, to czekam-y na ptasi poemacik, wierszyk, fraszkę na ich temat :)
Zasady?
Do 31 maja czekam na Wasze komentarze (ptasi poemacik, wierszyk, fraszkę) pod tym postem- w dzień dziecka ogłoszę, po naradzie z w/w, kto był najbliżej prawdy i nas oczarował i otrzyma kolczyki : )
Dla chętnych, ale bez przymusu mały baner, który możecie umieścić na swoich blogach, może ktoś się skusi na konkurs, albo dowie- po raz pierwszy- o misio-świecie?:) Pozdrawiam Was słonecznie, ciut ciut- weekendowo :)
ps. to moje pierwsze candy, więc gdyby coś było niejasne, nieostre, albo powinno być ujęte inaczej- dajcie znać :) : )
wtorek, 13 maja 2014
w poszukiwaniu sensu
Kawy nie pijam prawie wcale, poranek dawno za mną, ale ten cytat zachwyca mnie każdego dnia, bo jest taka samo aktualny!
Oldze Tokarczuk - podczas wywiadu - zadano bardzo - wg mnie - filozoficzne pytanie:
" A sens? Jest możliwy do znalezienia?"
Oto, co odpowiedziała:
"Sens nie jest jakimś drogocennym skarbem schowanym w jaskini, który po wielu trudach samotnej podróży należy odnaleźć i zdobyć. To nie ta bajka. Sens to coś, co się tworzy, codziennie od początku, począwszy od pierwszej wypitej kawy."
Od kawy wolę kubek wierzbownicy lub czystka a na śniadanie kaszę jaglaną, ale sensu szukam- nieustannie.
Czasem spotykamy się twarzą w twarz- wtedy uwielbiam zaglądać mu w oczy- te spotkania wypełniają mnie wspaniałą energią!
Czasem mam poczucie, że widzę tylko jego cień, któremu towarzyszy chichot, gdy znika za zakrętem.
Wtedy trudno nie wymruczeć: "bez sensu".
Podobno jest w głębokiej przyjaźni z Marzeniami- jest bardzo towarzyski zatem.
Lubi, gdy się o nim pamięta. Wystarczy o nim zapomnieć, a namawia chmury na deszcz, czarne koty na uporczywe plątanie się pod naszymi stopami i otula nas szalem ze smutku.
A może Wy wiecie o nim więcej? :)
Zdjęcia zrobiła wyjątkowa Basia Es <3
Oldze Tokarczuk - podczas wywiadu - zadano bardzo - wg mnie - filozoficzne pytanie:
" A sens? Jest możliwy do znalezienia?"
Oto, co odpowiedziała:
"Sens nie jest jakimś drogocennym skarbem schowanym w jaskini, który po wielu trudach samotnej podróży należy odnaleźć i zdobyć. To nie ta bajka. Sens to coś, co się tworzy, codziennie od początku, począwszy od pierwszej wypitej kawy."
Od kawy wolę kubek wierzbownicy lub czystka a na śniadanie kaszę jaglaną, ale sensu szukam- nieustannie.
Czasem spotykamy się twarzą w twarz- wtedy uwielbiam zaglądać mu w oczy- te spotkania wypełniają mnie wspaniałą energią!
Czasem mam poczucie, że widzę tylko jego cień, któremu towarzyszy chichot, gdy znika za zakrętem.
Wtedy trudno nie wymruczeć: "bez sensu".
Podobno jest w głębokiej przyjaźni z Marzeniami- jest bardzo towarzyski zatem.
Lubi, gdy się o nim pamięta. Wystarczy o nim zapomnieć, a namawia chmury na deszcz, czarne koty na uporczywe plątanie się pod naszymi stopami i otula nas szalem ze smutku.
A może Wy wiecie o nim więcej? :)
Zdjęcia zrobiła wyjątkowa Basia Es <3
wtorek, 6 maja 2014
majówka każdego innego dnia
Wróciłam z majówki.
Pojechałam, gdy już trwała, wróciłam, gdy być może już nikt nie pamięta, że była.
Pojechałam zapatrzeć się w morze, posłuchać o czym skrzeczą mewy i przesypać trochę piasku między palcami, poszukać czegoś ważnego!
ALE moja głowa była bardzo zajęta nadzieją i tym,co na horyzoncie:)
Nie znalazłam spokoju, którego szukałam i raczej oblałam egzamin z bycia tu i teraz : )
Nie szkodzi...
Są dni, gdy znajdujemy to, czego szukamy, są takie, gdy się nie udaje i są takie (TE LUBIĘ NAJBARDZIEJ), gdy niczego nie szukając, ZNAJDUJEMY :)
Dzień, który spędziłam z Sonią- przed majówką - w objęciach Starej Gruszy, spotkanie z Panem Ślimakiem, który rozważał przeprowadzkę ze swojego domku, do misiurowego, magiczne zatrzymanie czasu, jazda na rowerze w słoneczny dzień a potem bieg na złamanie karku na autobus...
Dzień, który otrzymałyśmy w prezencie. Dzień, który beztroską, bezpretensjonalnością i radością przypominał czas dzieciństwa.
To było CUDowne!
Sonia miała ze sobą niesamowicie wrażliwy aparat, który robił zdjęcia piękne, wzruszające. Zdjęcia, do których wracam, w poczuciu spotkania wyjątkowego, porozumienia, za jakim tak często dzisiaj tęsknimy!
Po majówce, na codzień, za zawsze, albo- choćby- czasami- życzę Wam takich pięknie zatrzymanych w czasie spotkań...
Pojechałam, gdy już trwała, wróciłam, gdy być może już nikt nie pamięta, że była.
Pojechałam zapatrzeć się w morze, posłuchać o czym skrzeczą mewy i przesypać trochę piasku między palcami, poszukać czegoś ważnego!
ALE moja głowa była bardzo zajęta nadzieją i tym,co na horyzoncie:)
Nie znalazłam spokoju, którego szukałam i raczej oblałam egzamin z bycia tu i teraz : )
Nie szkodzi...
Są dni, gdy znajdujemy to, czego szukamy, są takie, gdy się nie udaje i są takie (TE LUBIĘ NAJBARDZIEJ), gdy niczego nie szukając, ZNAJDUJEMY :)
Dzień, który spędziłam z Sonią- przed majówką - w objęciach Starej Gruszy, spotkanie z Panem Ślimakiem, który rozważał przeprowadzkę ze swojego domku, do misiurowego, magiczne zatrzymanie czasu, jazda na rowerze w słoneczny dzień a potem bieg na złamanie karku na autobus...
Dzień, który otrzymałyśmy w prezencie. Dzień, który beztroską, bezpretensjonalnością i radością przypominał czas dzieciństwa.
To było CUDowne!
Sonia miała ze sobą niesamowicie wrażliwy aparat, który robił zdjęcia piękne, wzruszające. Zdjęcia, do których wracam, w poczuciu spotkania wyjątkowego, porozumienia, za jakim tak często dzisiaj tęsknimy!
Po majówce, na codzień, za zawsze, albo- choćby- czasami- życzę Wam takich pięknie zatrzymanych w czasie spotkań...
Subskrybuj:
Posty (Atom)