niedziela, 15 marca 2015

pospolite ruszenie i pozorna cisza

Kochane Kobiety ( i nie mniej Wspaniali Mężczyźni, którzy podczytują mnie ukradkiem :)

Dziękuję Wam z całego serca za Wasze komentarze pod ostatnim postem.
Za prywatne wiadomości, zdjęcia Waszych kolaży i tsunami dobrej energii.

Mam nadzieję, że został w Was zapał troski o siebie, celebrowania codzienności, stawiania granic i tego wszystkiego, co jest dla Was ważne, a zwraca Waszą uwagę zbyt rzadko?

Ilekroć to się dzieje, czuję MOC i chęć, by nadal wkładać małe kawałeczki mojego serca nie tylko w glinę, ale także w moje blogowe posty, nawet w dni, gdy nikt nie zostawia komentarzy, od tygodnia nie sprzedałam ani jednej pracy a rachunki za wynajem pracowni, prąd, zus, biuro rachunkowe wywołują ścisk w żołądku.

Milczenie ostatniego tygodnia było tylko pozorne.

Byłam w nieustannym dialogu ze światem i ze sobą.
Był to dialog bardzo intensywny, często niecenzuralny, a ja niejednokrotnie strzelałam tzw. focha.

Powiem tylko, że 8 tydzień z Drogą Artysty i jeszcze mała dokładka z kursu rozwojowego, w trakcie którego jestem, sprawiły, że fruwałam pod sufitem, z głębokiego pogniewania, rozżalenia- silne, trudne. Stan, z kategorii: żałuję, że się za to zabrałam.

Macie tak? Z jednej strony czujecie, że czas na zmiany.

Racjonalnie na początku drogi mówicie głosami dorosłych: wiem, że będzie bolało, liczę się ze skutkami ubocznymi. A przy pierwszej, solidnej przeszkodzie, piszczycie głosikiem dziecka: boli, już starczy i ja chcę do... (każdy niech wstawi do kogo chce)

To był tydzień 8 : Odzyskiwania poczucia gotowości.

Zostały ostatnie cztery tygodnie pracy z książką. 

Notesy puchną od kilometrów zapisanych słów, cennych i takich z zamierzchłej przeszłości, której wolimy nie pamiętać. 
Słów- marzeń, śmiałych, jak nastolatek na imprezie po drugim piwie :)

Dzisiaj był czas na retrospekcję porannych stron, które są codziennym spotkaniem z samym sobą- czas by spojrzeć na siebie z boku, bez oceny, raczej z troską, z uważnością. 

Tak wiele zaczyna się dziać, gdy damy temu przestrzeń.
Tak wiele możemy zrobić!
Nowego, czy też takiego odkładanego na potem, albo STRASZNIE przerażającego :)

Nie mówię o wielkich rzeczach za miliony!

Mówię o pobyciu ze sobą.
O chwili bez pośpiechu, z zamkniętymi oczami, gdy słońce głaszcze naszą twarz.
O koncercie muzyki prawosławnej, w nieznanym dotąd kościele, zupełnie za darmo, którego sklepienie zachwyca.
O asanie wielbłąda, która ma rozluźnić miejsca tak bardzo spięte.
O zajęciach tanecznych, wbrew kijowi od szczotki, który połknęliśmy tak dawno temu, że nikt nie wie przy jakiej okazji i o pierwszych momentach, gdy nie mylicie kroków, a rytm do Was "mówi".
O bezwstydnym rysowaniu dziecięcych form - bez krytyki.
O śpiewaniu na koncercie Natalii Przybysz- głośno, z serca, mimo, że Pan obok tak dziwnie patrzy :)
O krzyku w parku, po filmie BODY/Ciało - żeby zobaczyć jak to jest- krzyczeć. Czy się krzyczy tylko gardłem, przeszłością, czy niczym i się raczej szczeka, nie czując nic?
O obejrzeniu po raz trzeci Nietykalnych, chichocząc w tych samych miejscach.
O mówieniu: więcej nie dam rady i osunięciu się w czułe ramiona, Przyjaciół!
O dniach, gdy dotychczasowe: nigdy mi się nie uda, staje się niespostrzeżenie: o, ale fajnie jest spróbować; mimo że wciąż sporo zostało tych "nigdy mi się nie uda".

Bez względu na to, jak trudno bywa, jak czasem brakuje sił- UWIELBIAM to :)

Kto nie był na facebooku, ten nie wie, że to był tydzień wpisów o tęsknocie...

Wiele lat temu byłam w Finlandii.
Zostały wspomnienia,TĘSKNOTA ZA ZORZĄ POLARNĄ, nieugruntowany lekturą zachwyt Muminkami oraz cytat z biografii muminkowej mamy :
„Zawsze chciałam być wolna, jak ten nieskrępowany samotnik z namiotem, gotowy wkroczyć do lasu z setkami kilometrów ciszy przed sobą.” <„Tove Jansson: Mama Muminków”, Boel Westin>
taki dzień, gdy wiosna zniknęła a zima pomrukuje z (nie)daleka..




Nadal tęsknię...
Do tęsknoty za zorzą polarną dołączyła tęsknota za SŁOŃCEM!
Pomyślałam, że mogę je namalować na pochmurnym niebie, z którego prószy śnieg.
Ale nic z tego.
Słońca nie namalowałam, a podczas malarskiego szału, niespostrzeżenie ozdobiłam dla Was kolejny pojemnik, z własnym słońcem i słonecznym domem :) Do środka można schować wszystkie tęsknoty, psie smuteczki i chwilowe zwątpienia a słońce i tak nie przestanie nas grzać nadzieją :)


A poza bólami egzystencjalnymi było też całkiem sporo działań z gliną w roli głównej :)
Wiosenne kolory szkliw, wylały się optymizmem na kolejną porcję prac, którą szykuję na następną sobotę i KONTURY, czyli wrocławskie targi sztuki użytkowej :)
Halo WROCLOVE!!!
Przybywam :)

Dobrej niedzieli i nowego tygodnia!
Dzielę się z Wami myślą, którą Ktoś mi podarował:
'Wiedz, że jest na tym świecie specjalne miejsce, które tylko ty możesz wypełnić.
Jesteś zdecydowana by stworzyć lub znaleźć to miejsce.
Twoim zadaniem jest określić to, co kochasz, co cię inspiruje, co ekscytuje.
Wykorzystać swoje talenty i zalety, by żyć spełnionym, pełnym radości życiem.'
:) 

4 komentarze:

  1. Misiurko a to tylko w sobotę te targi? W niedzielę już nie? Bo rodzina mi tam się po Wrocku w niedzielę błąkać będzie, wysłałabym ich żeby co dobrego zobaczyli może...

    OdpowiedzUsuń
  2. Agnieszko ! to jest to za co Cię tak lubię! <3 Za to nazywanie, dotykanie wrażliwych strun, za odwagę i dobry egoizm, którego wciąż się uczymy! I za kilka innych ;)
    hmm ciekawe czy na 'Nietykalnych' śmiejemy się w tych samych momentach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Kornelio :)
      Swoją drogą dało mi do myślenia, czemu ten post pozostał niemal bez komentarzy...
      Ciekawe, prawda?:)
      uściskuję, kiedyś możemy obejrzeć w dwóch pokojach i zobaczymy, czy synchronicznie:) <3

      Usuń